POCZĄTKI SUCHEDNIOWA
Historia Suchedniowa wiąże się ściśle z historią Staropolskiego Zagłębia Górniczego. T. Łabęcki autor dzieła pt. „Górnictwo Polskie” (1841 r.), opierając się na Długoszu, historyku polskim z końca piętnastego wieku, podaje, że już w wieku jedenastym istniały w Polsce kopalnie rudy żelaznej. Według dzieła M. Rozenberga „Zarys urządzeń prawnych górnictwa w Polsce pod koniec XVI-go wieku (Przegląd historyczny tom 13-ty z 1901 r. str. 99) początki przemysłu żelaznego w Polsce sięgają co najmniej zarania epoki Piastowskiej.
Pierwsze kopalnie rudy miały charakter odkrywek czyli dołów kopalnianych, z których wydobywano rudę darniową, występującą nieraz na samej powierzchni ziemi.
Liczne ślady tych pierwotnych odkrywek są jeszcze po dziś dzień widoczne w okolicach Suchedniowa. Są to głębokie okrągłe wydrążenia lejowate, zazwyczaj napełnione wodą, których dużo spotkać można w lasach za Baranowem w stronę Dalejowa i Bliżyna, w lesie za Michałowem i w wielu innych miejscowościach na północno-wschodnim stoku Gór Świętokrzyskich. O istnieniu pieców do wytopu żelaza, świadczą znajdujące się w dolinach rzek Kamiennej, Łącznej, Czarnej, Kaczki i innych pozostałości w postaci żużla zawierającego znaczny procent żelaza. Dr geologii Jan Samsonowicz w swojej pracy „Historia górnictwa żelaznego na zboczu północnym Gór Świętokrzyskich” opublikowanej w „Pamiętniku Koła Kielczan” w 1928 roku podaje, że na polach północnego zbocza Łysogór rolnicy wyorują z ziemi żużle z dużą zawartością żelaza w kształcie walców o średnicy około 20 cm i długości dochodzącej do 1 metra. Są to pozostałości tych pierwotnych pieców wytopu żelaza, których początek sięga głęboko w przeszłość przedhistoryczną.
Cała dzisiejsza Kielecczyzna była domeną biskupów krakowskich, którzy zasoby jej wykorzystywali dla wzbogacenia swej diecezji. W wieku czternastym zaczęto używać spadku wód do poruszania młynów, stępów olejarni i pił tartaków. W roku 1333 biskup Krakowski Jan Grot zezwala niejakiemu Petzoldowi na założenie pod Iłżą „fabryki żelaza” o 3 kołach wodnych. Jedno z nich poruszało młot kuźnicy, drugie miech dymarski tj. pieca do wytopu żelaza, a trzecie miechy pieca kowalskiego. Ten typ kuźnicy utrzymuje się u nas aż od wieku szesnastego, w którym w produkcji żelaza nastąpił wielki przewrót. Oto przypadek zdarzył, że przy zbyt silnym podmuchu z miechów o napędzie wodnym część żelaza wytapianego z rudy w piecu-dymarce zamieniła się w żelazo płynne. Żelazo takie po zastygnięciu łamało się pod młotem, nie dawało się przekuwać tak jak ciasto z łupki. Takie żelazo lane trzeba było ponownie przetapiać i przekuwać czyli „świeżyć” (po niemiecku „frischen”) w tzw. „fryszerkach”. Po zabiegu tym otrzymano żelazo kowalne czyste i lepsze niż z łupki.
Tak więc powstały w Zagłębiu Staropolskim typowe dla nas i powszechnie znane aż niemal do końca dziewiętnastego wieku „kuźnice fryszerki”. Szymon Starowolski w dziele swym pt. „Polonia sive status regni Poloniae descriptio” z 1656 roku nazywa kuźnice te „fabricae ferri“ — dosłownie fabryki żelaza czyli „rudnice” albo „minerae” Historyk A. Pawiński (..Źródła dziejowe” Polska w XVI wieku — wyd. 1886 r.) podaje, że u schyłku szesnastego wieku istniała grupa rudnic w parafii Wzdół, do której należał Suchedniów. Są to następujące „rudnice minerae”: Alberti Bereza — o 4 kołach, Stanislai Suchinia —- o 4 kołach i Andrissowa — o 3 kołach. W roku 1662 jest już w parafii Wzdół aż 7 rudnic — minerae: Ogonów, Ostojów, Andrissow — dzisiejszy Jędrów, Berezów, gdzie obecnie znajduje się młyn zbudowany w 1879 roku przez Niemca Neumana, Błoto — przypuszczalnie w miejscu ujścia potoku Łosieniec do rzeki Łącznej na terenie należącym do spadkobierców Walentego Kozłowskiego, gdzie istnieje jeszcze rozlewisko dawnego stawu i widoczne są ślady upustu, Suchyniów — nad kanałem odpływowym ze stawu widocznym naprzeciwko dzisiejszego urzędu pocztowego, Baltazarek — była to kuźnica, gdzie obecnie znajduje się fabryka łańcuchów — dawna fabryka Sztarkego. Istniała jeszcze kuźnica Baranów w miejscu, gdzie obecnie jest most kolejki leśnej na rzece za kościołem. Są tam widoczne pozostałości grobli stawu oraz pagórki zawierające żużel.
Z powyższego wynika, że Suchedniów pierwotnie nazywał się Suchyniów od nazwiska założyciela pierwszej w tej okolicy fryszerki Stanisława Suchinia tak jak Berezów, pochodzi od nazwiska Alberta Berezy, a Jędrów od pierwotnego nazwiska Andrissow.
Nazwa Suchyniów utrzymuje się do dnia dziesijszego w gwarze ludowej: „Kaj idzies ? Na Suchyniów” — lub w słowach piosenki ludowej śpiewanej jeszcze przed 50 laty:
„Suchyńskie chłopoki hulajom, hulajom
a i gorzołecke pijajom, pijajom”.
Nazwisko Suchenia spotyka się do dnia dzisiejszego wśród ludności Suchedniowa i Zagnańska. Są to niewątpliwie potomkowie Stanisława Suchinia.
Nazwa Suchedniowa jest zatem znacznie późniejsza i nie ma nic wspólnego z „suchymi dniami” — umartwianiem wielkopostnym lub, jak niektórzy przypuszczają, z biedą panującą wśród ludności, osiadłej na ubogich piaszczystych i podmokłych gruntach doliny rzeki Łącznej zwanej inaczej Kamionką.
SUCHEDNIÓW — SIEDZIBA WŁADZ STAROPOLSKIEGO
ZAGŁĘBIA GÓRNICZEGO
Pod koniec szesnastego wieku następuje postęp w rozwoju hutnictwa polskiego: w roku 1958 sprowadzony z zagranicy do Samsonowa specjalista Włoch Jan Hieronim Caccio na miejscu istniejącej tam kuźnicy — fryszerki buduje piec „bergamski” albo „włoski”, będący typem pośrednim do budowy „wielkiego pieca”. Piec taki obok łupki umożliwia wytop płynnego metalu — żelaza lanego i wyrób stali. Powstaje wtedy na szerszą niż dotąd skalę odlewnictwo kotłów, części maszyn i narzędzi, luf i kul armatnich. Kuźnice Samsonowskie za panowania Zygmunta III — Wazy dostarczały królowi broni, a sukcesorowie Jana Hieronima Caccio, bracia Wawrzyniec i Andrzej, dorobili się majątków i uzyskali tytuły szlacheckie. W czasie wojen szwedzkich Zakład Samsonowski został zburzony. Z biegiem czasu bergamski piec włoski ulega dalszemu udoskonaleniu uzyskując kształt „wielkiego pieca”, dającego wyłącznie żelazo płynne i żużel. Taki wielki piec został wybudowany w Samsonowie w 1778 roku z inicjatywy biskupa Krakowskiego Sołtyka.
Suchedniów staje się ośrodkiem przemysłu żelaznego w I połowie osiemnastego wieku. Oprócz opisanych wyżej kuźnic — fryszerek powstaje w Suchedniowie huta, wytapiająca żelazo we włoskich pół-piecach dymarkach. Biskup Krakowski — Załuski, około roku 1758 powiększa hutę, dodając 2 dalsze piece — dymarki.
Dalszy rozwój górnictwa i hutnictwa Zagłębia Staropolskiego przypada na koniec wieku osiemnastego, „wieku oświecenia”, na czasy Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego. Posiadłości biskupów krakowskich, majątki ziemskie, lasy, kopalnie i zakłady przemysłowe przejmuje państwo. Dziełem budowy i rozbudowy przemysłu i górnictwa kierował osobiście w ciągu 8 lat (1816 — 1824) Stanisław Staszic jako dyrektor Wydziału Przemysłu i Kunsztów w Komisji Rządowej Królestwa Polskiego i prezes Dyrekcji Górniczej w Kielcach, założonej 3 stycznia 1816 roku. O wynikach jego niezmordowanej pracy i energii świadczy fakt, że zastał on 87 zakładów górniczych a zostawił 246, przy czym większość tych zakładów powstała w dolinach rzek Kamiennej i Czarnej oraz w dolinach ich dopływów między innymi na rzekach Łącznej i Kaczce.
Suchedniów, leżący na skrzyżowaniu traktów z południa na północ: Warszawa — Radom — Kielce — Kraków i ze wschodu na zachód: Sandomierz — Opatów — Nowa Słupia —Bodzentyn — Odrowąż — Końskie — Przedbórz staje się ważnym ośrodkiem dyspozycyjnym i siedzibą władz górniczych. Dyrekcja Górnicza w Kielcach utworzyła 3 administracyjne okręgi tzw. „dozorstwa” górnicze, z których jedno mieściło się w Suchedniowie, a dwa pozostałe w Samsonowie i Miedzianej Górze. Pierwszym inspektorem dozorstwa Suchedniowskiego był Franciszek Babski, wybitny fachowiec w dziedzinie górnictwa i hutnictwa, odznaczony za swe zasługi Orderem Św. Stanisława II klasy.
Minister Skarbu Królestwa Kongresowego — Lubecki zdawał sobie sprawę, z tego, że górnictwo i hutnictwo może przynieść Skarbowi Państwa poważne dochody i że należy przeto przystąpić do intensywnej eksploatacji tych gałęzi przemysłu. Spowodował on ustąpienie w marcu 1824 roku Stanisława. Staszica że stanowiska prezesa Dyrekcji Górniczej, która dekretem cara Aleksandra I-go jako króla polskiego z dnia 14 grudnia 1824 roku została poddana władzy Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu.
W 1827 roku Główna Dyrekcja Górnicza z Kielc została przeniesiona do Warszawy i tam zlikwidowana, a kompetencje jej zostały przekazane nowo utworzonemu Wydziałowi Górniczemu przy Komisji Skarbu.
Po powstaniu listopadowym, Skarb Królestwa Kongresowego nie mógł podołać ciężarom związanym z prowadzeniem zakładów górniczych i hutniczych, których rozwój zakreślony był początkowo przez Staszica a następnie przez Lubeckiego na wielką naówczas skalę. W roku 1828 został założony Bank Polski, w którym wszystkie kopalnie i huty były poważnie zadłużone. W roku 1833 rząd Królestwa Kongresowego oddał te gałęzie przemysłu pod zarząd Banku Polskiego, który poważnie rozbudował górnictwo i hutnictwo — przedewstystkiem żelazne, dzieląc je terenowo na 2 okręgi: Wschodni z siedzibą w Suchedniowie i Zachodni z siedzibą w Dąbrowie Górniczej. Zarząd Zakładów górniczych Okręgu Wschodniego mieścił się w obszernym budynku drewnianym na terenie dzisiejszych działek, należących do ob. Burdzyńskiej i do Urzędu Pocztowego. W lutym 1863 roku w czasie pożaru Suchedniowa, wznieconego przez kozaków Czengierego budynek ten został całkowicie zniszczony. Do dnia dzisiejszego pozostały po nim w głębi ogrodu obszerne podziemia murowane, zamienione na piwnice.
W latach 1895 — 1903 w domu, gdzie obecnie mieści się urząd pocztowy, mieszkał kasjer Zarządu Górnictwa, Edward Łukasiewicz. Wykopywano wtedy w ogrodzie i parku, otaczającym ten dom różne przedmioty i części zniszczonego przez pożar budynku dawnego Zarządu Górnictwa, jak: drzwi, ramy okienne, zamki, zawiasy itp.
Widoczna była wtedy droga wjazdowa do bramy dawnego Zarządu Górnictwa brukowana kamieniem polnym w przedłużeniu grobli nad stawem, dzisiejszej ulicy Bodzentyńskiej. Droga ta została zniszczona w czasie budowy twardej nawierzchni na ul. Kościelnej.
Huta Suchedniów była rozbudowana pomiędzy kanałem kuźnicy — fryszerki i rzeką, wypływającą przez upust ze stawu, produkowała żelazo w stanie surowym, podczas gdy właściwe warsztaty mechaniczne mieściły się na terenie, gdzie obecnie stoją mury b. Zarządu Górnictwa, wybudowanego tam po powstaniu w latach 1864 — 67.
Obydwa te zakłady zostały całkowicie zniszczone przez pożar 3 lutego 1863 roku. Kuźnica — fryszerka znajdująca się w bezpośrednim sąsiedztwie huty ocalała w czasie pożaru.
Budynki jej, koła wodne, młoty i urządzenia przetrwały i była czynna do 1885 r.
aż do I-ej wojny światowej, lecz zostały rozebrane przez okupantów — Austriaków, którzy w latach 1916—1917 przekopali cały teren fryszerki i huty wywożąc złoża żużlu zawierającego znaczny procent żelaza.
Zarządowi Zakładów Górniczych Okręgu Wschodniego w Suchedniowie podlegały w wieku dziewiętnastym wszystkie kopalnie kruszców, kuźnice — fryszerki, wielkie piece, odlewnie i warsztaty mechaniczne, położone w dolinach rzek Kamiennej, Czarnej, Bobrzy, i ich dopływów Łącznej, Kaczki, Swiśliny. W bezpośrednim sąsiedztwie Suchedniowa znajdowały się następujące zakłady:
Rejów, leżący na terenie gminy Suchedniów — wielki piec wzniesiony w 1770 roku, przebudowany w 1838 roku posiadał odlewnię i warsztaty mechaniczne, pracował do 1901 roku.
Bzin w miejscu, gdzie rzeka Łączna za Rejowem wpada do Kamiennej. Jeden z najstarszych wielkich pieców w Polsce, wybudowany w 1700 roku, przebudowany w 1754 roku, a następnie zmodernizowany w 1818 i 1879 roku, posiadał również odlewnię i warsztaty, pracował do 1898 roku.
Bliżyn w odległości 10 km od Suchedniowa przy szosie z Bzina do Końskich. Wielki piec z odlewnią i warsztatami, wybudowany w 1830 roku, pracował do 1901 roku. Do dnia dzisiejszego zachowały się ruiny hali fabrycznej.
Mroczków nad Kamienną w odległości 6 km za Bliżynem. Wielki piec wybudowany w 1778 roku uległ likwidacji w 1898 roku.
Mostki w dolinie rzeki Kaczki w odległości 7 km od Suchedniowa przy szosie do Wąchocka. Wielki piec został wzniesiony w 1759 roku, przebudowany w 1835 roku i w 1830 roku pracował wraz z odlewnią i warsztatmi najdłużej, bo aż do 1903 roku.
Farszów 3 km dalej za Mostkami. Wielki piec wzniesiony w 1748 roku, odbudowany po pożarze w 1828 roku, pracował jednak do 1860 roku i został zlikwidowany.
Z pośród zakładów położonych dalej od Suchedniowa wymienić należy opisany już poprzednio Samsonów — oraz Białogon i Sielpię Wielką.
Wszystkie te zakłady, korzystały z siły uzyskiwanej ze spadku wód spiętrzonych w zbiornikach — stawach na rzekach płynących z wyżyny Gór Świętokrzyskich.
Rzeki te i strumienie, mające charakter podgórski, zasilały zakłady w siłę wodną nierównomiernie, powodując brak jej w okresie posuchy, lub klęski nagłych wylewów w przypadku obfitych deszczów. Kroniki mówią, że nagła powódź w 1812 roku zniszczyła wielki piec w Parszowie i rozerwała groblę stawu w Rejowie. Ponownie zakład ten został zniszczony przez powódź w 1825 roku.
Starsi ludzie pamiętają wielką i nagłą powódź w 1938 r., która zniszczyła zaniedbany upust stawu w Suchedniowie i rozerwała groblę stawów w Rejowie i Bzinie. Ostatnia powódź nawiedziła Suchedniów w 1953 roku, gdy została przerwana grobla stawu na Berezowie.
Te kaprysy rzek spowodowały, że z chwilą wynalezienia tzw. machiny parowej przemysł hutniczy Zagłębia Staropolskiego rozpoczął zaopatrywać zakłady w silniki parowe do napędu podmuchu wielkich pieców, kopulaków odlewni i do napędu obrabiarek warsztatów mechanicznych.
O tym, co produkowały warsztaty Suchedniów i podległe Zarządowi Górniczemu Zakłady w Rejowie, Samsonowie i inne świadczą liczne źródła historyczne i zachowane do dnia dzisiejszego kunsztowne odlewy posiadające wartość muzealną. Generał Klemens Kołaczkowski we wspomnieniach swoich z 1809 roku (tom I str. 58/59) podaje, że po przyłączeniu przez wojska Wielkiego Księstwa Warszawskiego pod wodzą ks. Józefa Poniatowskiego tzw. Zachodniej Galicji i po zawarciu rozejmu z Austrią, podpułkownik Bontemps, któremu poruczona była organizacja warsztatów i fabryk pocisków i broni oraz zaopatrzenie arsenałów i uzbrojenie fortów odbył w lipcu 1809 roku wespół z porucznikiem (wówczas) Kołaczkowskim podróż z Krakowa „w okolice Kielc do Suchedniowa i Samsonowa, gdzie istniały już od dawna wielkie fryszerki“. W tomie V swych wspomnień (str. 39), gen. Kołaczkowski zanotował, że gdy, 1831 roku po przegranej bitwie Ostrołęckiej -organizowano obronę Warszawy, w lipcu 1831 roku odlano pewną ilość dział 12 funtowych (tzn. do pocisków o wadze około 5,5 kg.) i „jednorogów półpudowych“ (tzn. do pocisków o wadze około 9 kg.) w hutach rządowych w Suchedniowie i Samsonowie. Tak w Warszawie jak i w fabrykach rządowych w Suchedniowie, Samsonowie i Wąchocku wydoskonaliło się wielu ludzi zdolnych ukuć lufę karabinową. Po wybuchu powstania listopadowego w 1830 roku, gdy okazał się brak karabinów otrzymano z tych fabryk kilka tysięcy „luf doskonałych, które jaknajlepiej wytrzymały próbę”.
Odlewów pocisków do napełniania prochem nigdy nie zabrakło: Samsonowskie i Suchedniowskie huty nadesłały nieprzebraną ich masę. Rosjanie, zdobywszy Warszawę w 1831 roku zastali ogromne piramidy tych pocisków przed arsenałem (Tom V str. 40).
Na początku dziewiętnastego wieku, zgodnie z postanowieniem namiestnika Królestwa Kongresowego gen. Zajączka — huty i odlewnie żelaza oprócz przedmiotów uzbrojenia Wojska Polskiego miały produkować: „wszelkiego rodzaju lania pospolite i kunsztowne, piece, garnki, kominy, moździerze, sztaby, grabie, stajenne kraty, mosty, filary, walce, ogrodzenia itp. I tak np. nawierzchnia jezdni b. mostu Kierbedzia w Warszawie (dzisiejszy most Śląsko-Dąbrowski) została całkowicie wykonana w Rejowie w postaci krat żeliwnych o niewielkich otworach prostokątnych odlewanych w płytach, które układano na jezdni zamiast kostki brukowej. Kunsztowne odlewy, pochodzące z zakładów wschodniego Okręgu Górniczego można podziwiać w kościołach i na cmentarzach całego Staropolskiego Zagłębia, w postaci krzyżów, tablic i ozdobnych ogrodzeń. Zachowały się jeszcze do dnia dzisiejszego w Suchedniowie różne przedmioty użytku domowego, posiadające wartość muzealną jak np. żeliwna ławka ogrodowa, własność rodziny Wędrychowskich, stojąca przed wejściem do biura b. Spółdzielni Spożywców, tzw. żerdinierki z podstawkami do wazonów z kwiatami znajdujące się w domach pogórniczych m.in. w domku Nr 12 przy ul. Kościelnej i wiele innych.
Warsztaty mechaniczne w Suchedniowie do 1863 roku produkowały wyroby precyzyjne jak: noże, brzytwy, a nawet narzędzie lekarskie, zaś przed wybuchem powstania w 1863 roku produkowały potajemnie broń, szable i kosy.
Największy rozkwit Okręgu Wschodniego przypada na okres 25 lat po powstaniu listopadowym pod zarządem Banku Polskiego.
Ośrodkiem dyspozycyjnym wszelkiego rodzaju przedsięwzięć, był Zarząd Górnictwa w Suchedniowie, skupiający zespół fachowców inżynierów, hutników i metalowców, decydujących o przydatności projektów nowowznoszonych obiektów przemysłowych. O ówczesnym promieniowaniu Suchedniowa świadczy fakt, że gdy w Białogonie założono jedną z pierwszych w Polsce, szkołę średnią mechaniczną dla dzieci tamtejszych robotników, to wykładowcami w tej szkole byli inżynierowie, dojeżdżający z Suchedniowa.
O ile kompletowanie załóg robotniczych do budowanych w Zagłębiu Staropolskich wielkich i nowoczesnych na owe czasy zakładów przemysłowych nie nastręczało kłopotów, to poważną trudność stanowiło kompletowanie kadr kierowniczych. Już Staszic i Lubecki sprowadzają fachowców hutników i górników z zagranicy, z Niemiec. W założonej w 1816 roku przez Staszica Szkole Górniczej w Kielcach wykłady odbywają się po niemiecku, gdyż na 8 wykładowców było tylko 3 Polaków. W pierwszej połowie dziewiętnastego wieku przybywają do Warszawy i biorą udział w projektowaniu i organizowaniu zakładów Zagłębia Staropolskiego ludzie o tak zasłużonych nazwiskach jak: Pusch, Lempe, i Hauke z Niemiec, Girard z Francji i długoletni naczelny mechanik górnictwa i hutnictwa Evans z Anglii. Przybywają też specjaliści, majstrowie i odlewnicy, hutnicy warsztatowcy, maszyniści maszyn parowych i inni. Świadczą o tym jeszcze do dnia dzisiejszego niemieckie brzmienia nazwisk wielu rodzin w Suchedniowie, potomków tych cudzoziemców jak: Kangizer, Gajzler, Lorens, Rek, Koszenbar, Szampruch, Pedryc, Zolbach, Nejman. Świadczy o tym również fakt istnienia w Suchedniowie cmentarza ewangelickiego w lasku gminnym na wzgórzu obok strumienia przy ścieżce wiodącej od siedziby Rady Narodowej Osiedla do stacji kolejowej. W czasie epidemii cholery w 1894 i 95 roku na cmentrzu tym grzebano zmarłych na tę zarazę, dlatego też cmentarz ten nazywano również „cholerycznym”. Opuszczone groby i szczątki kamiennego ogrodzenia cmentarza znikły ostatecznie w czasie I wojny światowej, rozebrane przez ludność i użyte jako materiały budowlane.
SUCHEDNIÓW W OKRESIE POWSTANIA 1863 R.
Jaki wygląd miał Suchedniów przed 1863 rokiem? Centrum osady stanowił plac przed kościołem — rynek. Na wschód od kościoła stała drewniana plebania z zabudowaniami gospodarczymi i ogrodem. Wzdłuż dzisiejszej ulicy Kościelnej stały drewniane budynki tzw. „starej karczmy1″ w odróżnieniu od „nowej karczmy1″, budynku murowanego istniejącego dotychczas przy skrzyżowaniu ul. Handlowej z szosą Krakowską. Na południe od kościoła w miejscu, gdzie obecnie znajduje się szkoła, stał szereg budynków drewnianych m.in. domek, w którym przed utworzeniem parafii mieszkał ksiądz kapelan. Wszystkie te budynki wraz z plebanią zostały całkowicie zniszczone przez pożar w dniu 3 lutego 1863 r. Na fundamentach b. plebanii został wybudowany w 1885 roku domek mieszczący ambulatorium lekarza górniczego, istniejący do dnia dzisiejszego przy ul. Kościelnej Nr 12.
Resztki fundamentów pozostałych budynków uległy zniszczeniu w okresie międzywojennym, w czasie niwelowania placu przed kościołem. Wycięto też wtedy liczne drzewa otaczające kościół i dzwonnicę. Pozostały jedynie zabytkowe lipy przed budynkiem spalonej plebanii i budynkiem dzisiejszej organistówki.
Niestety największa lipa licząca najmniej 200 lat została przed kilku laty ścięta z polecenia proboszcza ks. Muszalskiego, gdyż zachodziła obawa, że, na skutek rozdarcia pnia, może zwalić się na drogę, wiodącą do dzisiejszej plebanii.
Z rynku w kierunku wschodnim wiodła istniejąca do dziś droga przez Bugaj i Kleszczyny do Mostek, Parszowa i Wąchocka z odgałęzieniem za cmentarzem, do wsi Stokowiec. Na początku tej ulicy po lewej stronie stał opisany już poprzednio drewniany budynek Zarządu Górnictwa, a po stronie prawej kuźnica — fryszerka napędzana przez 4 koła wodne. Naprzeciw wjazdu do Zarządu Górnictwa, był most na kanale doprowadzającym wodę ze stawu do fryszerki i grobla nad stawem obsadzona wierzbami. Pośrodku grobli był drewniany upust w miejscu gdzie obecnie jest żelbetonowy most na rzece. Pomiędzy fryszerką i rzeką wypływającą z upustu znajdowały się budynki opisanej już poprzednio huty Suchedniów. Spiętrzone wody stawu sięgały w głąb dzisiejszego „Pasternika“ tworząc zalewy porosłe sitowiem i tatarakiem, gdzie gnieździło się liczne ptactwo wodne: kaczki, bekasy, bąki i derkacze.
Bezpośrednio za upustem rozpoczynała się ulica zwana „za rzeką” lub „Żydy“ — dzisiejsza ul. Handlowa zamieszkała w większości przez ludność żydowską. Na początku tej ulicy były jatki z mięsem, sklepiki żydowskie oraz synagoga, zaś przy końcu ulicy, naprzeciw nowej karczmy był plac targowy.
Stacja pocztowa, gdzie zatrzymywały się „kurierki”, konne karetki, przewożące pasażerów szosą bitą Warszawa — Kraków wybudowaną w 1824 roku mieściła się w „domu Tarczyńskiego”, przy szosie nad strumykiem płynącym spod wzgórz Kruka. Strumyk ten, spiętrzony w niewielki stawek poruszał koła wodne kuźnicy „Baltazarek” w miejscu gdzie obecnie mieści się fabryka łańcuchów.
Przy dzisiejszej ul. Bodzentyńskiej na skrzyżowaniu z ulicą Mickiewicza wznosiły się obszerne murowane budynki browaru, dalej zaś opisane już poprzednio warsztaty mechaniczne.
Wszystkie te budynki zostały całkowicie spalone przez kozaków Czengierego w dniu 3 lutego 1863 roku. Wypalone mury browaru zwane przez suchedniowiaków „Piekłem” przez długie lata, aż do I-ej wojny światowej świadczyły o tragedii jaką mieszkańcy Suchedniowa przeżyli owego pamiętnego dnia. Część północna murów browaru wraz z podziemiami została odbudowana i oddana przez Zarząd Górnictwa w długoletnią dzierżawę Stowarzyszeniu Spożywczemu z przeznaczeniem na sklep, magazyny i biuro. Budynek ten przebudowany w okresie międzywojennym istnieje do dnia dzisiejszego, mieści się w nim piekarnia Miejskiej Spółdzielni Zaopatrzenia i Zbytu. Pomiędzy szosą Krakowską i ulicą Bodzentyńską do 1863 roku istniały 3 przecznice: pierwsza, opisana wyżej ulica „za rzeką”, druga dzisiejsza ul. Mickiewicza, przy której stały domy rodziny Grabowskich oraz trzecia położona nad rzeką wypływającą z upustu stawu na Berezowie. Na początku tej ulicy stoi murowany dom rodziny Barzykowskich ocalały w czasie pożaru w 1863 roku.
Część Suchedniowa zwana Sokolicą do 1863 roku była słabo zabudowana, istniejące tam ulice zostały wytyczone wśród pól ornych dopiero po uwłaszczeniu włościan w 1864 roku.
Powstanie 1863 roku zmieniło zupełnie wygląd Suchedniowa. Całe centrum tj. plac przed kościołem, ulice Bugaj, dzisiejsze ulice: Bodzentyńską, Handlowa i Mickiewicza uległy zniszczeniu przez pożar. Pozostały tam zgliszcza i ruiny. Pozbawiona dachu nad głową ludność schroniła się w okolicznych wsiach: Baranów, Berezów, na Stokowcu i Ostojowie.
Powstanie w Suchedniowie miało przebieg następujący: W końcu 1862 roku został zorganizowany oddział w sile około 400 ludzi pod dowództwem Ignacego Dawidowicza — dozorcy kuźnic, złożony w większości z górników, robotników fryszerek, huty i warsztatów suchedniowskich, wielkiego pieca w Rejowie i urzędników Zarządu Górnictwa oraz z niewielkiej ilości chłopów i młodzieży wiejskiej. Z oddziału tego przy końcu 19-go i na początku 20 wieku żyli jeszcze następujący weterani, od których te wiadomości pochodzą: Józef Trzebiński — urzędnik, późniejszy buchalter Zarządu Górnictwa, Dulęba — szewc, Karol Zwoliński — robotnik huty, Józef Rek i Jakub Syska vel Szyszka — robotnicy fryszerek, Sztando — chłop — z Kleszczyn oraz Paweł Woźniak — majster fryszerki Berezów.
W oddzielę Dawidowicza oficerami byli Ludomir i Inocenty Wędrychowscy. Po przejściu granicy przez oddział Langiewicza udali się do Włoch, gdzie wstąpili do armii wyzwoleńczej Garibaldiego. Po szczęśliwym powrocie do kraju pracowali obaj w górnictwie: Inocenty w Zarządzie w Suchedniowie, a Ludomir w zakładach w Nietulisku k/Brodów.
Uzbrojenie oddziału składało się zaledwie z około 10 sztucerów belgijskich, około 200 sztuk broni myśliwskiej różnego typu, połowa oddziału uzbrojona była w kosy, osadzone na sztorc na długich styliskach z hakami do ściągania jeźdźców z koni .Oddział wchodził w skład sił powstańczych województwa sandomierskiego, organizowanych przez Mariana Langiewicza, działającego z zakonspirowanych kwater w Iłży i Mircu. Oddział ten skonfiskował na cele powstania cały zapas gotówki z kasy Zarządu Górnictwa i pod wieczór 22 stycznia wyruszył na Bodzentyn w celu rozbrojenia stacjonującej tam roty piechoty rosyjskiej i zawładnięcia magazynem wojskowym. Plan zdobycia koszar i magazynu broni przez powstańców, którzy w nocy opanowali całe miasteczko nie powiódł się na skutek błędu jakim był sygnał rozpoczęcia napadu w postaci bicia w dzwony kościelne, głos ich bowiem obudził i postawił na nogi załogę rosyjską. Powstańcy zdobyli kwaterę oficerów — dwóch poruczników, z których jeden został zabity na miejescu, a drugi wzięty do niewoli i zwolniony przez nadbiegłych z koszar żołnierzy. Żołnierze rosyjscy unikali walki wręcz, obowiając się długich kos, razili natomiast powstańców ogniem karabinowym, skutkiem czego, gdy padli zabici i ranni, cały oddział, nic nie wskórawszy wycofał się z miasteczka.
Kompania rosyjska w obawie, że atak może się powtórzyć wycofała się również do Kielc.
Tej samej nocy inny oddział składający się również z górników, robotników i urzędników zakładów suchedniowskich, z Rejowa, Bzina i Bliżyna pod dowództwem samego Langiewicza dokonał wespół z oddziałem Augusta Jasieńskiego, złożonym z radomiaków, napadu na 2 roty piechoty rosyjskiej w Szydłowcu. Napad udał się, miasto zostało opanowane, piechota rosyjska rozbita wycofała się w kierunku Radomia. Zdobyto przy tym dużo broni i amunicji, lecz powstańcy, zamiast ścigać uciekających Rosjan, pozostali w mieście bez dostatecznego ubezpieczenia, co miało ten skutek, że Rosjanie, uporządkowawszy swe oddziały, o świcie 23 stycznia przypuścili kontratak i ogniem karabinowym wyparli powstańców z Szydłowca w kierunku na Suchedniów.
Walki te spowodowały koncentrację sił rosyjskich „na terenie ówczesnej gubernii radomskiej w 4 miastach: Radomiu, Kielcach, Końskich i w Miechowie. Powstańcy nie opanowali nigdzie ważniejszych punktów strategicznych skutkiem czego powstanie od samego początku skazane zostało na prowadzenie walki partyzanckiej nękającej, a nie niszczącej wroga.
Na przestrzeni od Iłży do Suchedniowa i Bodzentyna zostały proklamowane rządy polskie. Zorganizowano administrację miast i osiedli oraz tzw. gwardię bezpieczeństwa złożoną zarówno z Polaków jak i Żydów. Rozkazy dzienne i proklamacje drukowano w obozie Langiewicza w Wąchocku. Uruchomiono fabryki broni w Suchedniowie, Wąchocku i Rejowie, gdzie m.in. odlewano lufy garłaczy, małych działek piechoty, nabijanych od przodu loftkami i siekańcami.
Oddział suchedniowski pod dowództwem Dawidowicza, wchodzący w skład sił Langiewicza, wysyłał patrole piesze, które w okolicznych lasach urządzały zasadzki i dokonywały napadów na kozaków, penetrujących okolicę. O jednej takiej zasadzce opowiadał w 1902 roku weteran Józek Rek. Wysłani na patrol w ilości 6 kosynierów z jednym strzelcem, uzbrojonym w karabin, dojrzeli na łąkach „na Starej Pani“ za wsią Błoto 3 kozaków. Zaczaili się na nich w zaroślach i gdy ci nadjechali Rek ściągnął jednego kozaka, jadącego na końcu, hakiem kosy z konia a dwaj inni kosynierzy zabili go kosami. Równocześnie dowódca patrolu strzelił z karabinu do pozostałych 2 kozaków, którzy podcięli konie i zbiegli. Zdobycz w postaci konia z siodłem i broni oddano do oddziału.
Stan taki trwał do dnia 1 lutego. W dniu tym Rosjanie skierowali na Wąchock dwie kolumny wojska z Kielc i z Radomia. Kolumna ciągnąca od Kielc została odparta przez oddział Dawidowicza i przysłany na pomoc z Wąchocka oddział Czachowskiego między wsiami Błoto i Berezów. Cofnąwszy się w nocy z 1 na 2 lutego szosą do Bzina, Czachowski urządził w lesie na Baranowskiej Górze zasadzkę na ciągnące siły rosyjskie, rozbił i rozproszył ogniem krzyżowym z broni palnej i z garłaczy straż przednią, a następnie w ciągu 24 godzin skutecznie zatrzymywał przeważające siły rosyjskie. Spaliwszy mosty na rzece Kamiennej pod Rejowem i w Bzinie połączył się z głównymi siłami Langiewicza w Wąchocku.
Oddział Dawidowicza wycofał się z Berezowa do Suchedniowa. W dniu 2 lutego do Suchedniowa przybył na pomoc z częścią swych sił Langiewicz. Wytrzymawszy przez czas pewien ogień nacierających Rosjan m.in. w murowanym budynku browaru, powstańcy cofnęli się przez Mostki i Parszów ku Wąchockowi. Rosjanie zajęli Suchedniów. Dwóch powstańców, którzy dostali się do niewoli, powiesili, a następnego dnia 3 lutego Suchedniów złupili i spalili mordując wielu tych jego mieszkańców, którzy nie zdążyli poprzedniego dnia schronić się w okolicznych wsiach.
Na drugi dzień, 4 lutego obydwie kolumny, Czachowskiego od strony Bzina i Dawidowicz wraz z Langiewiczem od strony Suchedniowa połączyły się w Parszowie, stanęły pod Wąchockiem i zostały zaatakowane przez piechotę rosyjską, wspartą artylerią. Powstańcy bili się dzielnie: kosynierzy kilka razy rzucali się na działa i omal ich nie zdobyli. Ulegając przewadze ognia sił rosyjskich, Langiewicz wyprowadził swe oddziały lasami przez Rataje ku Łysej Górze do Klasztoru Św. Krzyża księży Demerytów, gdzie wcielił do swego oddziału księży osadzonych tam na pokucie.
Rosjanie weszli do Wąchocka, łupili i mordowali jego ludność, wreszcie samo miasto spalili. Spalili również Bzin. mszcząc się na bezbronnej ludności, po czym oddziały rosyjskie powróciły do Kielc i do Radomia.
Pierwsza faza powstania została zakończona. Suchedniów, gdzie pozostały gruzy i pogorzeliska przeszdł do historii martyrologii narodu polskiego. Fakt zniszczenia Suchedniowa i mordowania bezbronnej ludności przez dzikie hordy carskich siepaczy podają wszystkie dzieła historyczne dotyczące powstania 1863 — 64 roku. Rosjanie nasyciwszy swą zemstę nie ścigali ,,buntowszczyków“ dzięki czemu wielu z nich uniknęło więzienia lub zesłania na Sybir.
Walki powstańcze oddaliły się od Suchedniowa, prowadzone były nadal w Kielecczyźnie aż do wiosny 1864 roku przez oddziały Czachowskiego i Hauke-Bosaka.
Suchedniowiacy brali udział w powstaniu w partii Rudowskiego, która w ilości 130 ludzi w dniu 16 marca 1864 roku stoczyła zwycięską bitwę z piechotą rosyjską pod Bliżynem. Były to jednak ostatnie walki bez widoków na odzyskanie niepodległości. Powstanie upadło, w całym kraju nastąpiło przygnębienie — rzucono hasła pracy organicznej, odbudowy gospodarczej kraju w warunkach niewoli.
CZASY POPOWSTANIOWE
W Suchedniowie zabrano się do dbudowy zniszczonego osiedla. W marcu 1864 r. opublikowane zostały ukazy carskie o uwłaszczeniu włościan i wprowadzeniu samorządu gminnego. W gminie Suchedniów przystąpiono do podziału gruntów na rządowe-górnicze i „ukazowe” — włościańskie.
Przy pomiarach gruntów dokonano równocześnie wytyczenia dróg i ulic w stanie w jakim do dnia dzisiejszego się znajdują.
W czasie odbudowy Suchedniowa, podjęta została inicjatywa wzniesienia pomnika na pamiątkę powstania 1863 roku w postaci kopca kamiennego, na który odbudowująca swe domy ludność w latach 1864 do 1867 znosiła pojedyncze kamienie.
Tak powstał na wzgórzu za ogrodzeniem kościoła pamiątkowy kopiec kamienny, który pamiętają tylko starsi ludzie, albowiem kopiec ten niestety został zburzony i to nie przez władze carskie, lecz przez własnych rodaków w 1912 roku przy ponownym rozszerzeniu kościoła. Komitet przebudowy kościoła nie uszanował tej pamiątki zużywając kamienie do budowy murowanego ogrodzenia cmentarza kościelnego. Drugą pamiątką powstania styczniowego był istniejący do niedawna krzyż postawiony w 1864 roku przez suchedniowiaków przy ul. Bodzentyńskiej, na łące obok domu będącego własnością dawnej rodziny Łukasiewiczów, obecnie Barzykowskich.
Odbudowa Suchedniowa trwała kilka lat. Na miejscu zniszczonych warsztatów mechanicznych wzniesione zostały murowane obszerne budynki parterowe Zarządu Górnictwa ustawione w zamknięty czworobok, mieszczące pokoje biurowe, pomieszczenia kasy i magazynów, salę balową i w poprzecznej oficynie salę teatralną ze sceną i garderobami.
Pośrodku frontowego budynku od strony ul. Bodzentyńskiej, była szeroka kryta brama wjazdowa z furtką wejściową. Równocześnie wybudowane zostały domy dla pracowników Zarządu Górnictwa: na placu przed kościołem domy murowane z kamienia ciosowego: dla lekarza górniczego, istniejący do dziś dom przy ul. Kościelnej Nr 10 oraz leżący naprzeciwko — dom dla buchaltera zarządu, w którym obecnie mieści się szkoła. Dalej przy ul. Kościelnej wybudowano dla kasjera górniczego dom murowany, w którym obecnie mieści się urząd pocztowy. Naprzeciwko wzniesiono 2 domy drewniane „nad stawem” jeden, stojący do dnia dzisiejszego, w którym urodził się i wychowywał Jan Gajzler, poeta regionu świętokrzyskiego, zmarły w Suchedniowie w 1940 roku, oraz drugi, nieistniejący już dziś dom — mieszkanie woźnego Zarządu Górnictwa.
Po prawej stronie grobli nad stawem stał dom murowany wzniesiony na miejscu spalonej huty. Dom ten został zniesiony w czasie I-ej wojny światowej przez Austriaków, którzy przy eksploatowaniu złóż żużla zawierającego znaczny procent żelaza, przekopali cały teren huty i rozebrali ten dom oraz stojącą po drugiej stronie kanału zabytkową kuźnicę — fryszerkę ocalałą w czasie pożaru w 1963 roku. Dalej przy ul. Bodzentyńskiej Zarząd Górnictwa wybudował dom murowany dla zastępcy naczelnika górnictwa — istniejący do dnia dzisiejszego mieszczący urząd nadleśnictwa Suchedniów.
Ponadto przy ul. Bodzentyńskiej wybudowano ogółem 7 domów drewnianych urzędniczych w tej liczbie jeden w obszernym parku naprzeciw bramy Zarządu dla naczelnika górnictwa. Dom ten został rozebrany w czasie I-ej wojny światowej, a teren w okresie międzywojennym podzielony na działki budowlane przy parcelacji gruntów pogórniczych po obu stronach istniejącej dziś ul. Ogrodowej. Z domów drewnianych zachowały się do dnia dzisiejszego tylko dwa: jeden naprzeciwko apteki, drugi zaś na rogu ulic Bodzentyńskiej i Pasternik. Wszystkie domy dla pracowników Zarządu Górnictwa wznoszone były na działkach o powierzchni od 0,5 do 1,5 ha, na których założone zostały ogródki kwiatowe, sady owocowe i pola uprawne, co umożliwiało prowadzenie małych gospodarstw przyzagrodowych.
Równocześnie plac przed kościołem, groblę nad stawem, i główne ulice: Bodzentyńską i dzisiejszą Mickiewicza obsadzono drzewami. Obydwie te ulice uzyskały walcowaną nawierzchnię tłuczniową na odcinku od końca ul. Bugaj do budynku Zarządu Górnictwa. Pozostałe drogi i ulice były budowane i utrzymywane z funduszów gminnych, systemem szarwarkowym. W 1864 roku po wprowadzeniu samorządu gminnego wybudowano murowany dom, mieszczący urząd gminny i mieszkanie sekretarza na miejscu istniejącego do dziś budynku Rady Narodowej wzniesionego w 1912 roku. Na placu przed kościołem wzniesiono murowany budynek 2 oddziałowej szkoły początkowej o jednej klasie z mieszkaniem dla nauczyciela.
Budynek ten został rozebrany w 1912 roku, a na jego miejscu wybudowano istniejący do dziś obszerny budynek szkoły podstawowej. Równocześnie wznoszone są budynki stanowiące własność prywatną istniejące do dnia dzisiejszego: rodziny Grabkowskich na początku ul. Mickiewicza, gdzie przez długie lata miaściła się apteka; rodziny Łukasiewiczów przy końcu ul. Bodzetyńskiej; zachowuje się dzielnica zwana Sokolicą, gdzie przy nowowytkniętych ulicach rosną jak grzyby po deszczu większe i mniejsze domy i domki drewniane m.in. obszerne budynki szkoły żeńskiej, pensji pani Emilii Peck. Wszystkie te domy obsadzone drzewami posiadają ogrodki kwiatowe i warzywne oraz sady owocowe. Suchedniów z biegiem lat wyrasta na piękną osadę, tonącą w zieleni, położoną nad malowniczymi rozlewiskami stawów suchedniowskiego i berezowskiego, gdzie około 1880 roku Niemiec — kolonista Neuman wznosi na miejscu dawnej kuźnicy — fryszerki istniejący do dnia dzisiejszego murowany budynek piętrowy młyna walcowego. Malownicza górzysta dolina rzeki Łącznej, wody stawów w Suchedniowie, Berezowie i Rejowie, zawartość ozonu w powietrzu dzięki otoczeniu wielkimi kompleksami lasów iglastych, bliskość gór Świętokrzyskich, dogodne położenie pomiędzy szosą Krakowską i wybudowaną w 1885 roku linią kolejową — wszystko to sprawiało, że Suchedniów, będąc nadal siedzibą Zarządu Górnictwa, rozrastał się szybko, a w okresie letnich miesięcy przyciągał licznych wczasowiczów zwanych wówczas ..letnikami” z Kielc, Radomia, a nawet z Warszawy tym bardziej, że lekarze zalecali Suchedniów jako miejscowość leczniczą w chorobach dróg oddechowych.
rzonej przez Staszica i Lubeckiego? Jeszcze przed powstaniem
Zarząd Górnictwa w czasach popowstaniowych jest nadal ośrodkiem, mającym decydujący wpływ na wszechstronny rozwój Suchedniowa. Jakie były dalsze losy tej instytucji stwo- 1863 roku rząd carski w miarę stopniowego ograniczania autonomii Królestwa odebrał górnictwo i hutnictwo w całym kraju, a więc i Zarząd Zakładów Górniczych Okręgu Wschodniego w Suchedniowie z pod zarządu Banku Polskiego poddając te gałęzie przemysłu autonomicznej Komisji Skarbu Królestwa Polskiego. Po powstaniu Styczniowym, gdy organy samorządu zostały całkowicie zniesione, Zarząd Górnictwa w Suchedniowie został podporządkowany Ministerstwu Dóbr Państwowych w Petersburgu, a w urzędowaniu wprowadzono język rosyjski. Cały personel Zarządu jak i podległych zakładów składał się jednak nadal wyłącznie z Polaków. Po naczelniku Aleksandrze Szmideckim zarząd okręgu objął Jan Hempel, zasłużony górnik polski, który urząd ten sprawował do 1883 roku. Zmarł w 1886 roku i został pochowany na cmentarzu w Suchedniowie w pięknym grobowcu wystawionym ze składek górników. Na grobowcu pod kopułą opartą na czterech rzeźbionych słupkach kamiennych zostało umieszczone bronzowe popiersie zmarłego Naczelnika Górnictwa. Niestety w czasie ostatniej wojny, hieny cmentarne obrabowały wiele grobów w Suchedniowie z różnych ozdób i części metalowych. M.in. zostało zrabowane popiersie Naczelnika Hempla.
Po Janie Hemplu przejściowo przez pół roku pełnił obowiązki naczelnika górnictwa inż. Franciszek Lisicki, po nim zaś od 1 grudnia 1883 r. Zarząd Okręgu Wschodniego objął już jako ostatni Polak na tym stanowisku inż. Wincenty Choroszewski, który urząd ten sprawował do końca 1899 roku. Zastępcą naczelnika do 1892 roku był górnik polski inż. Andrzej Albrecht, żonaty z Marią Saską siostrą cioteczną Stefana Żeromskiego. Po roku 1890 departament górnictwa w Petersburgu rozpoczął stopniowo obsadzać kierownicze stanowiska w Suchedniowie Rosjanami. I tak w 1892 roku zniesiono nazwę Zarząd Zakładów Górniczych Okręgu Wschodniego ustaloną w 1833 roku przez Lubeckiego, zlikwidowano Okręg Zachodni w Dąbrowie Górniczej, przyłączając tamtejsze zakłady i kopalnie rządowe do b. Okręgu Wschodniego a Zarząd Górniczy w Suchedniowie otrzymał nazwę: „Zarząd Państwowych Zakładów Górniczych w Królestwie Polskim”.
Równocześnie przysłano do Suchedniowa na stanowisko zastępcy naczelnika na miejsce Polaka inż. Albrechta — Rosjanina Iwanowa z Irkucka. W 1895 roku zmieniono nazwę Królestwo Polskie na „Kraj Nadwiślański’” a zarząd górniczy w Suchedniowie otrzymał nazwę: Zachodni Zarząd Górniczy (Zapadnoje Gornoje Uprawlenje), któremu podlegały wszystkie rządowe zakłady górnicze w całym Królestwie Polskim m.in. Solanki w Ciechocinku i zakłady w Busku.
Stanowisko radcy prawnego Zarządu zostało obsadzone również przez Rosjanina Perozjo. Urzędnicy polscy, musieli nałożyć rosyjskie mundury górnicze i brać udział w nabożeństwach odprawianych w kościele w „dni galowe’’ jak imieniny cara i carycy, rocznica koronacji itp. Obecność urzędników na tych galówkach była kontrolowana przez Iwanowa. Wśród ogółu urzędników polskich nie panowały jadnak nastroje wiernopoddańcze, o czym m.in. świadczy następujący fakt: gdy Iwanow zrobił urzędową wymówkę (tzw. wygawor) lekarzowi górniczemu doktorowi Wigurze za to, że nie chodzi do kościoła na galówki i w czasie nabożeństw przyjmuje chorych w ambulatorium, mieszczącym się w sąsiedztwie kościoła, koledzy d-ra Wigury: sekretarz Aleksander Kowalski, buchalter Józef Trzebiński, kasjer Edward Łukasiewicz i inni, przestali podawać rękę Iwanowowi i postawą swoją, pełną godności zmusili Iwanowa do odwołania wymówki i do przeproszenia d-ra Wigury. Innym razem, radca prawny Perozjo będąc z wizytą noworoczną u d-ra Wigury w obecności innych urzędników — Polaków zwrócił uwagę jego żonie dlaczego 7-letni synek nie rozumie po rosyjsku. Dr. Wigura odpowiedział mu na to, aby nie zapomniał, że jest w Polsce a nie w Rosji. Obecni przy tym koledzy d-ra Wigury zmusili Perozjo do przeproszenia obojga gospodarzy za popełniony nietakt. Ponieważ działo się to w Nowy Rok przy butelce wina, więc Perozjo na przeprosiny wzniósł toast: „pju za zdarowje doktora Wigury istinnawo polskawo patriota”, (piję za zdrowie d-ra Wigury prawdziwego polskiego patrioty). Wpływ środowiska polskiego na przybywających Rosjan był tak silny, że gdy w roku 1898 na miejsce Iwanowa przybył do Suchedniowa zastępca naczelnika inż. Dmitrij Michajłowicz Bryłkin, dzieci jego w ciągu kilku lat nauczyły się świetnie mówić po polsku, a 14-letni syn Misza w 1903 roku brał udział w ćwiczeniach dziecięcego „Wojska Polskiego” w Suchedniowie, strzelał z prawdziwej armatki — garłacza odnalezionej w podziemiach Rejowa z czasów powstania 63 roku. Gdy żandarmi rosyjscy przyjechali z Kielc do Suchedniowa, aby skonfiskować tę armatkę, tenże Misza Bryłkin zdjął dobrą lufę z podwozia działa mówiąc: „co my mamy tym, psiakrew, kacapom oddać armatę”? — zakopał ją w sianie w stodole, a na to miejsce osadził drugą niezdatną do użytku lufę pękniętą, którą żandarmi, nie zauważywszy zmiany, skonfiskowali.
Liczni pracownicy Zarządu Górnictwa brali czynny udział w życiu kulturalnym osiedla, organizując przedstawienia amatorskie w sali teatralnej Zarządu, gdzie wystawiano sztuki ludowe z tańcami i śpiewami, urządzając majówki w lesie, na których wygłaszano odczyty. W czasie takiej majówki zorganizowanej w 1903 roku w lesie na skałce w Rejowie uczeń kl. VI gimnazjum kieleckiego — Edmund Massalski, dzisiejszy dyrektor Muzeum Świętokrzyskiego, odczytał kazanie Skargi ,,O miłości Ojczyzny”. Przebywający na wakacjach studenci uniwersytetu Warszawskiego: Bogdan Wasiutyński i Jan Wigura w latach 1901 — 1903 organizowali pod pretekstem „majówek” zebrania dla inteligencji, na których wygłaszali odczyty i pogadanki o istniejących tajnych organizacjach politycznych walczących z caratem. M.in. jedno takie zebranie odbyto w 1901 roku na ruinach cmentarza ewengelickiego w lesie „za gminą”.
Istniejące na terenie gminy Suchedniów dwie szkoły początkowe: jedna na placu przed kościołem, a druga w Łącznej, w których pobierało naukę czytania i pisania po rosyjsku oraz rachunków około 120 dzieci, wyłącznie chłopców nie zaspakajały minimalnych potrzeb oświatowych ludności. Rezultatem braku szkół, był ogromny odsetek analfabetów, dochodzący w niektórych wsiach do 80% ogółu ludności, jak to wykazała ankieta zorganizowana w 1905 roku przez Macierz Szkolną. Walkę z analfabetyzmem i tajne nauczanie organizowała i prowadziła w latach od 1890 do 1903 roku przyjeżdżająca z Warszawy Zofia Chlebowska, siostra prof. Bronisława Chlebowskiego. Zaangażowała ona do tej pracy córki pracowników Zarządu Górnictwa: Reginę Wędrychowską, Aleksandrę i Helenę Tuwan, Marię i Helenę Offert, i inne, dzięki czemu spora ilość młodzieży wiejskiej, a zwłaszcza dziewcząt otrzymało minimum podstawowego wykształcenia, oczywiście w języku i w duchu polskim. Żyjący jeszcze w Warszawie Mgr Aleksander Markiewicz z Baranowa, zawdzięcza zdobycie wykształcenia średniego w Warszawie i wyższego na Uniwersytecie w Krakowie staraniom i poparciu Zofii Chlebowskiej oraz pomocy społeczeństwa suchedniowskiego.
Naczelnik Choroszewski przeszedł na emeryturę od 1 stycznia 1900 r. obejmując stanowisko jednego z dyrektorów prywatnego Sosnowieckiego Towarzystwa Górniczego, mieszkał jednak nadal w Suchedniowie, w domu naprzeciwko apteki, gdzie w dniu 18 stycznia 1901 roku zmarł nagle na atak serca.
Na miejsce naczelnika Choroszewskiego, departament górnictwa w Petersburgu wyznaczył rosjanina inż. Mikołaja Dmitriewskiego, którego zadaniem była ostateczna likwidacja rządowych zakładów górniczych Zagłębia Staropolskiego. Zadanie to Dmitriewski konsekwentnie wykonał i w jesieni 1903 roku siedziba Zachodniego Zarządu Górnictwa została przeniesiona z Suchedniowa do Warszawy.
Bezpośrednią przyczyną tej likwidacji spuścizny po Staszicu i Lubeckim było zniesienie instytucji autonomicznych Królestwa Polskiego skutkiem czego, rządowe kopalnie i zakłady przemysłowe Staropolskiego Zagłębia Górniczego utraciły niejako swego właściciela. Rząd petersburski nie miał interesu popierać górnictwa i hutnictwa rządowego w tzw. Kraju Przy- wiślańskim. Powstaje w końcu XIX wieku groźna konkurencja rud naddnieprzańskich Zagłębia Krzywego Rogu. Dla ułatwienia zbytu tych rud, rząd rosyjski udzielił koncesji bankierowi Bloncowi na budowę linii kolejowej tzw. Iwangrodzko-Dąbrowskiej z Dęblina przez Radom — Bzin (dzisiejsze Skarżysko-Kamienna) Kielce do Strzemieszyc z odnogami: do Dąbrowy Górniczej, Sosnowca i Granicy (dzisiejsza st. Maczki) oraz ze Skarżyska do Ostrowca Święt. i do Koluszek przez Końskie — Opoczno — Tomaszów Maz. Linia ta wybudowana została w latach 1883 do 1885. Budował ją Polak niż Ludwik Sirokowski, zamieszkały w Suchedniowie, gdzie ożenił się z suchedniowianką — Zofią Wędrychowską. Linia ta została upaństwowiona w 1895 roku, a w latach 1901—1902 został wybudowany drugi tor na głównej linii od Dęblina do Strzemieszyc.
Pod koniec XIX wieku przybywa do Suchedniowa kapitalista Lewek vel Ludwik Sztarke i na ruinach staszicowskiej kuźnicy Baltazarek, którą Zarząd Górnictwa oddaje mu w długoletnią dzierżawę, wznosi nowoczesną na owe czasy odlewnię żelaza i warsztaty mechaniczne. Powstaje nowy zakład, produkujący garnki, naczynia i rury żeliwne oraz lżejsze maszyny rolnicze: sieczkarnie i wialnie, zatrudniający kilkuset robotników pracujących po 10—12 godzin na dobę.
Równocześnie w odległym o 10 km od Suchedniowa Skarżysku-Kamiennej powstają prywatne zakłady hutnicze; odlewnia żelaza Witwickiego i stalownia Feldmana. Robotnik polski, który za czasów Staszica i Lubeckiego pracę swą przyczyniał się do wzbogacenia skarbu własnego państwa Królestwa Polskiego zmuszony jest pracować dla wzbogacenia prywatnych kapitalistów i skarbu imperium rosyjskiego. Na horyzoncie północnej strony widoczna jest z Suchedniowa łuna od oświetlenia elektrycznego wprowadzonego na stacji Skarżysko i w zakładach przemysłowych w Kamiennej.
W górnictwie próbuje jeszcze szczęścia pełen inicjatywy suchedniowianin Antoni Wędrychowski. Tworzy on po 1890 roku w lasach Dalejowskich, na zachód od Suchedniowa kopalnie rudy żelaznej z piecami-prażakami: Emilia, Ludwik, Zdzisław, Dęby, Hamłodzie i Dziadek. Łączy je w 1900 roku torem kolejki wąskotorowej trakcji konnej dług. 17 km ze stacją kol. Suchedniów. Wózki z wyprażoną rudą, toczą się po naturalnym spadku góry Dalejowskiej przecinając szosę we wsi Baranów aż do doliny rzeki Łącznej za kościołem suchedniowskim, skąd podciągane są końmi do rampy stacyjnej obok cmentarza. Puste wózki wracają do kopalni ciągnięte przez konie. Dziennie ładuje się około 15 wagonów rudy do hut śląskich. Niedługo jednak trwa ta eksploatacja rudy polskiej, gniazda jej wyczerpują się, procent zawartości żelaza jest niski, przedsiębiorstwo nie wytrzymuje konkurencji rud naddnieprzańskich i po kilku latach zostaje zlikwidowane. Kopalnie te zatrudniały około 2000 robotników. Zarobki wynosiły od 1 do 3 rubli dziennie.
Wybudowany tor kolejki został włączony po odzyskaniu niepodległości do sieci kolejek leśnych i łączy obecnie Zagnańsk z Suchedniowem przecinając lasy nadleśnictw Sam- sonów, Bliżyn i Suchedniów.
Po zlikwidowaniu Zarządu Górnictwa w Suchedniowie kompleks zabudowań b. Zarządu, domy przy ul. Bodzentyńskiej w których mieszkali zastępca naczelnika Bryłkin, sekretarz Kowalski i radca prawny Perozjo oraz większość gruntów pogórniczych wraz ze stawem suchedniowskim zostały przekazane w jesieni 1903 roku Okręgowemu Zarządowi Rolnictwa i Dóbr Państwowych w Radomiu dla potrzeb leśnictwa. W pomieszczeniach biura b. Zarządu Górnictwa została ulokowana 2-letnia szkoła dla tzw. „leśnych konduktorów” wraz z internatem, do której przyjmowano wyłącznie Rosjan z wykształceniem 4 klas gimnazjum.
W domach pogórniczych zamieszkali: kierownik szkoły i zarazem nadleśniczy nadleśnictwa Suchedniów Janickij oraz wykładowcy: Gajdowskij — Potapowicz, Poluksow i Janowskij — wszyscy Rosjanie, sądząc z nazwisk, potomkowie zruszczonych Polaków.
Ówczesne nadleśnictwo Suchedniów o obszarze ponad 12 tysięcy hektarów obejmowało, oprócz lasów, wchodzących w skład dzisiejszego nadleśnictwa również większą część dzisiejszych nadleśnictw Siekierno i Bliżyn, które wtedy nie istniały. Cały kierowniczy personel składał się wyłącznie z Rosjan.
Obsadzenie kierowniczych stanowisk w leśnictwie przez Rosjan nastąpiło po likwidacji autonomicznej Komisji Skarbu Królestwa Polskiego, której podlegały lasy rządowe i po poddaniu ich Departamentowi Leśnictwa Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych w Petersburgu. Po powstaniu 1863 roku jedynie posady gajowych obsadzane były przez Polaków, zazwyczaj z pośród miejscowych chłopów.
Rosjanie zmieniali też nazwy leśnictw i gajówek na rosyjskie, np. gajówkę za wsią Błoto nazwali „Błagodat”, leśniczówkę we wsi Psary na górze Bukowej nazwali „Trockaja dacza” itp. Prowadzili też swoistą gospodarkę leśną, polegającą na sprzedaży w drodze przetargu drzewostanów na pniu. Ścinka drzewostanów, wyrób i wywóz dokonywany był przez nabywców, kupców leśnych, którzy ogałacali całkowicie powierzchnię zrębu ze wszystkiego, co tylko posiadało wartość użytkową i opałową oczywiście ze szkodą dla gospodarki leśnej. System ten przynosił natomiast korzyści obu stronom tj. kupcom w postaci nadmiernych zysków gdy masa zrębu została nisko oszacowana, a urzędnikom leśnym w postaci „nieoficjalnych” dochodów stanowiących udział w zyskach kupców. To też w końcu XIX i na początku XX wieku rozwija się w Suchedniowie handel i przemysł drzewny. Gdy po 1890 roku istniał w Suchedniowie tylko jeden tartak Warszawskiego w Berezowie to po 1900 roku ilość tartaków wzrasta do 7, z tego 2 w Berezowie,, 3 na Bugaju i 2 obok szosy Krakowskiej. Stacja jest zawalona dłużycami tartacznymi, wysyłanymi przez kupców leśnych do dalszych okolic kraju.
Na dobro rosyjskiej administracji leśnej należy zapisać fakt zalesienia w 1906 roku wydm piaszczystych dookoła cmentarza w Suchedniowie, gdzie szumi obecnie 50-letni las sosnowy.
Rosyjska szkoła leśna istniała w Suchedniowie do wybuchu I wojny światowej w 1914 roku. Po 1905 roku dopuszczono przyjmowanie Polaków w ilości 6 na ogólną ilość 30 słuchaczy. Nauka trwała 2 lata bez przerwy wakacyjnej. Uczniowie otrzymywali mieszkanie w internacie, pełne wyżywienie oraz umundurowanie letnie i zimowe. Poziom nauki był dość wysoki.
Lasy okolic Suchedniowa zawierają oprócz rudy żelaza inne jeszcze bogactwa, a mianowicie kamień i glinki ogniotrwałe. Całe prawie Zagłębie Staropolskie stoi na opoce kamiennej tzw. skał osadowych, powstałych w różnych okresach rozwoju ziemi. Są to piaskowce utworzone z grubo- lub drobnoziarnistych piasków, spojonych w ciągu tysięcy, a nawet milionów lat różnego rodzaju lepiszem: żelazistym, ilastym czy wapiennym. Tak np. grube osady piaskowców w okolicy Suchedniowa, Wąchocka i Tumlina, twarde czerwone i różowe oraz miększe szare tzw. facji pstrego piaskowca pochodzą ze starszego okresu rozwoju ziemi — triasu, natomiast białe płytowe piaskowce szydłowieckie, stanowiące znakomity materiał budowlany, utworzyły się z piasków, osadzonych na dnie mórz w młodszym okresie — jurajskim. Piaskowce te od wieków używane są do wyrobu kamieni młyńskich i osełek, ponadto jako materiał budowlany w postaci kamienia ciosowego do wznoszenia murów oraz w postaci bloków do wyrobu części budynków jak: obramowania drzwi i okien, kolumny, portale, okładziny ścian, płyty posadzkowe. Słynny jest kapitularz wsparty na czterech rzeźbionych ozdobnie kolumnach z piaskowca w jednym z najstarszym w Polsce klasztorze Cystersów w Wąchocku, zbudowanym w 1240 roku. Piaskowce suchedniowskie, wąchockie szydłowieckie używane były do wystroju architektonicznego i wielu zabytkowych zamków i pałaców jak również budowli nowoczesnych m. in. do wystroju wiaduktu mostu Poniatowskiego w Warszawie. Na cmentarzach widzimy nagrobki, pomniki, krzyże, płyty sporządzone z piaskowca.
W Suchedniowie od wieków wytwarza się nieujęty w formy organizacyjne cech górników-kamieniarzy wydobywających bloki kamienia z głębi ziemi z kamieniołomów, oraz kamieniarzy obrabiających wydobyty kamień. Fach ten przekazywany jest z ojca na syna w rodzinach Markiewiczów z Baranowa, Pałgana z Kleszczyn itp.
W lesie za Stokowcem istniały kamieniołomy prowadzone przez Antoniego Wędrychowskiego, który w 1909 r. na wystawie w Częstochowie otrzymał wielki srebrny medal za wprowadzenie kamienia do wykładania pieców hutniczych oraz za wyrób wielkich rozmiarów wanien kamiennych do kąpania rur żelaznych i stalowych w kwasach.
Eksploatacja glinek ogniotrwałych, tego trzeciego obok rudy żelaza i pokładów piaskowca bogactwa naturalnego Zagłębia Staropolskiego rozwinęła się w okresie popowstaniowym w okolicach Wąchocka, gdzie kapitał prywatny wznosi istniejącą do dziś fabrykę naczyń i rur kamionkowych w Parszowie. Suchedniów zawdzięcza rozwinięcie tej gałęzi przemysłu Antoniemu Wędrychowskiemu, który około 1900 roku rozpoczął poszukiwania tych glinek w lasach za Baranowem, poddając wydobyte próbki badaniom laboratoryjnym, ustalił miejsca znajdowania się bogatych złóż i zorganizował spółkę mającą na celu eksploatację odkrytych pokładów glinki. Później, spółka ta wybudowała na posesji rodziny Grabkowskich, przy ul. Mickiewicza fabrykę naczyń kamionkowych, która w okresie międzywojennym została przejęta przez firmę „Marywil” w Radomiu i rozbudowana.
Dzięki temu Suchedniów zyskał istniejący do dziś zakład przemysłowy zatrudniający około 350 robotników przy czym ta nowa gałąź przemysłu posiadającego w okolicach Suchedniowa naturalną bazę surowcową, posiada widoki dalszego rozwoju.
SUCHEDNIÓW W LATACH 1905—1914 R.
Podobnie jak w chwili wybuchu Powstania Styczniowego w 1863 roku tak i w 1905 roku ludność Suchedniowa bierze czynny udział we wszystkich organizacjach, walczących z rządem carskim o szkołę polską, o język polski w sądach i urzędach, o sprawiedliwy ustrój społeczny, podejmując hasła walki z wyzyskiem kapitalistycznym, domagając się wprowadzenia 8-godzinnego dnia pracy i wreszcie biorąc bezpośredni udział w aktach odwetowych skierowanych przeciwko instytucjom i urzędnikom carskim.
W lutym 1905 r. wybuchły strajki szkolne. Młodzież polska opuściła rosyjskie szkoły średnie w całym kraju oraz uniwersytet i politechnikę w Warszawie. W ruchu tym, młodzież suchedniowska brała czynny udział. Wśród suchedniowiaków nie było łamistrajków. Rezultatem tej akcji było otwarcie w jesieni 1905 roku szkół średnich prywatnych z językiem wykładowym polskim, za wyjątkiem języka rosyjskiego, historii i geografii Rosji, które to przedmioty były wykładane po rosyjsku. Szkoły te, nie posiadały praw publicznych państwowych szkół rosyjskich, skutkiem czego maturzyści kończący szkoły polskie zmuszeni byli udawać się na studia wyższe do zaboru austriackiego, do Krakowa i Lwowa lub za granicę do Austrii, Niemiec, Francji, Belgii, Szwajcarii, gdzie matury polskich szkół średnich wszędzie były uznawane.
Do 1914 roku — 10 suchedniowiaków pobiera tam wyższe wykształcenie. W Suchedniowie czynna jest opisana już poprzednio prywatna średnia szkoła żeńska prowadzona przez Aleksandrę Szumską w domach dawnej pensji Emilii Peck W 1905 r. rząd carski daje zezwolenie na otwarcie polskich szkół początkowych, organizowanych przez Towarzystwo Polskiej Macierzy Szkolnej. Szkoła taka powstaje w Suchedniowie w domu przy dzisiejszej ulicy Spokojnej Nr 12. Kierowniczką tej szkoły była Regina Wędrychowska działaczka tajnego nauczania. Niestety szkoła ta została zamknięta w 1907 r. z chwilą rozwiązania przez rząd carski Macierzy Szkolnej .
W 1905 roku została zorganizowana w Suchedniowie biblioteka publiczna z ofiar w gotówce i w naturze, a licząca w chwili jej otwarcia około 600 książek, ulokowanych w domu parafialnym tzw. organistówce. Bibliotekarzem był przez kilka lat aż do zlikwidowania biblioteki Edward Offert.
W maju 1905 roku wybuchają w Warszawie i Łodzi strajki, padają pierwsze ofiary salw dawanych do manifestujących robotników przez carską policję i wojsko. W Suchedniowie odbywa się pierwsza manifestacja robotników fabryki Sztarkego pod sztandarem S.D.K.P.iL., organizacji kierowanej wówczas przez D-ra m-ed. Ignacego Dauma ze Starachowic.
Na transparencie widnieje napis: ,,Cześć towarzyszom poległym w Łodzi”. Manifestanci z melodią Czerwonego Sztandaru udają się początkowo pod kościół, następnie w stronę cmentarza i wreszcie pod krzyż pamiątkowy z 1864 roku na ul. Bodzentyńskiej, skąd pochód powraca do fabryki.
Do Suchedniowa przybywa rota piechoty rosyjskiej Jaleckiego pułku strzelców z Kielc i obejmuje ochronę stacji i obiektów linii kolejowej oraz budynków szkoły leśnej. W całym kraju ogłoszony zostaje stan wojenny. 31 października 1905 r. zostaje opublikowany ukaz carski o nadaniu tzw. .,Konstytucji”. W całym kraju wzmagają się manifestacje pod sztandarami czerwonymi i narodowymi, tłumione często krwawo przez wojsko i policję.
Kierownictwo czynnej walki z caratem sprawuje P.P.S. i prowadzi ją konsekwentnie przez lat kilka, aż do chwili gdy reakcja rządu carskiego przytłumiła ruch rewolucyjny w Rosji i w Królestwie Polskim. W pamięci suchedniowian utrwaliły się z tych czasów nazwiska takich bojowników o wolność i socjalizm jak: Szumilewicz, Lorens, Dawidowicz, Kutwili, Julian Woźniak, Miernik, którzy zmuszeni byli ukrywać się przed pościgiem carskiej żandarmerii.
W czerwcu 1907 roku wybucha strajk w fabryce odlewów Sztarkego, zatrudniającej wówczas około 700 robotników, domagających się podwyższenia zarobków. Gdy w dniu 27 czerwca syn właściciela Szulim vel Stanisław Sztarke w czasie pertraktacji uderzył jednego z robotników, oburzeni tym robotnicy założyli Sztarkemu postronek na szyję i wyprowadzili go za bramę fabryki.
Skompromitowany młody Sztarke opuścił Suchedniów, wyjechał do Niemiec do średniej szkoły technicznej w Mittweide skąd po 4 latach powrócił jako „inżynier” i objął nadal kierownictwo fabryki. Po śmierci Ludwika Sztarke w okresie międzywojennym właściciele-akcjonariusze przenieśli fabrykę z Suchedniowa do Kielc i na cześć jej założyciela nazwali ją „Hutą Ludwików” — dzisiejsze Kieleckie Zakłady Wyrobów Metalowych. W budynkach b. fabryki Sztarkego w okresie międzywojennym i w czasie okupacji mieściły się warsztaty mechaniczne inż. Tańskiego, a po odzyskaniu wolności założona została fabryka łańcuchów.
O patriotyzmie i przywiązaniu do wolności ludności Suchedniowa świadczy również następujący fakt. Gdy po stłumieniu powstania pod koniec 1864 roku w całym kraju tzw. „naczelnicy wojenni” zbierali podpisy pod adresami wiernopoddańczymi z okazji uwłaszczenia włościan akcja ta nie powiodła się na terenie gminy Suchedniowa.
Mord dokonany na ludności przez kozaków Czengierego 3 lutego 1863 roku i zniszczenie Suchedniowa na długo pozostały w pamięci suchedniowian, a nadanie ziemi chłopom na własność nie mogło być zadośćuczynieniem za dokonane zbrodnie.
Po upadku ruchów rewolucyjnych 1905—1907 roku Suchedniów przystosowuje się do warunków bytu w niewoli, dbając o rozwój spółdzielczości. Oprócz istniejącego Stowarzyszenia Spożywczego, jednej z najstarszych w Królestwie Kongresowym, w 1909 roku została założona kasa pożyczkowo-oszczędnościowa w domu naprzeciw sklepu spółdzielczego.
W 1912 roku zostają przebudowane i powiększone budynki: szkoły powszechnej na placu kościelnym i budynek Zarządu gminy na Berezowie, powiększony zostaje opisany już poprzednio kościół.
Źródło: W. Choćko, W. Krogulec, W. Wigura, Suchedniów. Historia spółdzielni i osiedla, Warszawa 1958